r e k l a m a
StartRecenzjeKsiążkaRecenzja książki: "Ja, Inkwizytor. Bicz Boży"

Recenzja książki: „Ja, Inkwizytor. Bicz Boży”

„Ja Inkwizytor: Bicz Boży” to dokładnie ósma część (w kolejności wydawania, nie zaś chronologicznej) część perypetii inkwizytora Mordimera Madderdina. Już na pierwszy rzut oka zdecydowanie wyróżnia się objętością spośród pozostałych tomów cyklu. Uważny czytelnik, przeglądnąwszy poprzednie części z pewnością dostrzegł, że preferuję Piekarę w dłuższych formach wypowiedzi, kiedy to ma okazję i możliwość wykazania się w pełni swym pisarskim kunsztem. Denerwują mnie krótkie opowiastki, gdzie inkwizytor w dziesięć stron rozpracowuje zagadki, zarżnie kilku wrogów i wskoczy do łóżka omdlewającej na jego widok dziewki – dlatego od razu ucieszyłem się z rozmiarów książki. Mając nadzieję na przyzwoity poziom, jednocześnie wciąż pamiętając o słabiutkim „Dotyku Zła”, zasiadłem do lektury.

Muszę to w końcu z dumą ogłosić – Pan Jacek Piekara napisał pierwszą, pełnoprawną powieść o Mordimerze! Nie zbiorek opowiadań, nie dziwaczny twór, mianowany „mini powieścią”, a porządną, niemalże pięciuset stronicową książkę, podzieloną na rozdziały. Jeszcze przed wgłębieniem się w treść poczułem radość z takiej decyzji pisarza. A wgłębiając się coraz dalej w utwór, pozytywne nastawienie tylko rosło; bowiem „Bicz Boży” powinien być przedstawiany jako chluba w dorobku autora.

Mordimer, wespół z dwoma innymi niskiej rangi inkwizytorami, służy pod dowództwem Gregora Vogelbrandta. Zmuszeni są do rozwikłania niezwykle zagadkowej sprawy – ktoś szydzi i kpi z potęgi Inkwizytorium, wysyłając wiadomość z rzekomą lokalizacją heretyckich działalności. Przybywszy na miejsce, Słudzy Boży są świadkami niecodziennej, makabrycznej sceny – tajemniczy zbrodniarz zmusił dostojnika kościoła do samospalenia się na stosie. Rzecz oczywista, śledztwo w tej sprawie rusza gwałtownie, niemniej niemalże natychmiast grzęźnie w martwym punkcie z powodu niejasności i niewielkiej ilości poszlak. Trop prowadzi do przeróżnych miejsc, takich jak chociażby zamknięty klasztor mniszek, w którym dojdzie do kolejnego występku przeciw świętej wierze. I to niejednego…

Fabuła jest bardzo dobra – od dłuższego czasu nie czytałem czegoś tak interesującego o Mordimerze. Przepadam wprost za tymi momentami, w których główny bohater przeprowadza długie i rzetelne dochodzenie, korzystając zarówno z walorów umysłowych, siły fizycznej, jak i pomocy innych ludzi. Niestety, misternie splecione niteczki łamigłówki oraz cała konstrukcja historii zawiodła mnie na samym końcu, przy rozwiązaniu sprawy – autor uciekł się do magii, aby wyjaśnić wcześniej postawione pytania. Tak robić się nie powinno – wszak za pomocą nadnaturalnych zdolności można w wymyślonym przez siebie świecie usprawiedliwić dosłownie wszystko.

Nie wyzbyto się irytującej przypadłości – wrzucania Młodego Mordimera w sytuacje, którym nie miałby szans podołać nikt, będąc li tylko niedoświadczonym inkwizytorem. Jego przygody, sprzed uzyskania „dojrzałości” (którą to dojrzałość datuję na cykl właściwy, od „Sługi Bożego” do „Łowców Dusz”) są dalece bardziej niesamowite, skomplikowane i ocierające się o mistycyzm, niźli kiedy jest starszy, gdy autor wprowadza nas w tajniki uniwersum i zapoznaje z oryginalnym bohaterem. Tak być nie powinno – przecież nikt, dysponując ograniczonymi umiejętnościami i możliwościami, nie powinien mierzyć się z tak złożonymi problemami. Piekara, stawiając przed Mordimerem takie zadanie, zupełnie pozbawia postać wiarygodności. A wszystkiego dopełnia ogólny obraz zamętu i pogmatwania, któremu winna jest przede wszystkim udziwniona chronologia sagi.

Nieco przeszkadza mi też sposób postępowania głównego bohatera. Jako podwładny innych, powinien chyba zachowywać się nieco bardziej powściągliwie i nie załatwiać wszystkich spraw na swój sposób i podług swojego „widzimisię” – zwłaszcza, że jego organizacja ceni sobie przede wszystkim lojalność. Parafrazując mistrza Knottego; jeżeli Inkiwzytorium będzie miało wybór pomiędzy lojalnym osłem, a bystrą świnią, zdecyduje się na osła. Natomiast Mordimer traktuje wszystkich z wyższością, agresywnie rozprawia się z własnym przywódcą, nie okazuje nawet elementarnego szacunku kolegom… Skoro jest człowiekiem inteligentnym i przenikliwym (co można wnioskować po własnym mniemaniu o sobie oraz po sposobie rozwiązywania problemów, piętrzących się przed obrońcami wiary), mógłby zdawać sobie sprawę, iż takie działania mogą być opłakane w skutkach.

Ale dosyć już o wadach pozycji – zwłaszcza, iż są one raczej nagminne u Piekary (mam na myśli to, że powtarzają się niemal w każdej książce), więc weterani cyklu o Mordimerze, którzy dobrnęli aż do tego tomu, z pewnością już do nich przywykli. Bardzo przyzwoicie prezentują się postacie. Może nie jest to tak dobra robota, jaką wykonano w „Wieżach do Nieba” – nawet teraz przypominam sobie jednego z silnorękich, który w bardzo zabawny sposób pokpiwał sobie z głównego bohater czy intrygującego, niezwykle utalentowanego malarza-alkoholika – niemniej autorowi wciąż należą się słowa uznania. Ma on talent do kreowania skomplikowanych, nierzadko tragicznych charakterów; najbardziej zapadł mi w pamięć sierżant Gruber, niedoszły inkwizytor oraz zakamuflowany homoseksualista, szczerze opłakujący śmierć swojej malutkiej córeczki.

Na wysokim poziomie stoją również dialogi. Błyskotliwe riposty, wypowiedzi z podwójnym dnem, obrazowe porównania i wiele innych, wkładane w usta bohaterów, to kolejny znak rozpoznawczy serii. „Bicz Boży” ma wiele zalet – a największą z nich jest fakt, iż książkę po prostu dobrze się czyta. To swoisty miszmasz, pomieszanie kilkunastu cech – dialogów, opisów, fabuły. Znajdzie się tutaj miejsce zarówno na mocne fantasy, walkę i przemoc, a także kilka bardziej subtelnych scen.

Powieść epatuje brutalnością już od pierwszych stron. Chociaż to właściwie standard, jeżeli spojrzymy na profesję Mordimera, w „Biczu Bożym” autor poszedł o krok dalej niż wcześniej – opisy zostały skonstruowane z prawdziwie makabryczną dokładnością. Nie jest to bynajmniej wada, wręcz przeciwnie – uzasadniony zabieg, w przypadku pojawienia się na scenie seryjnego, psychopatycznego zabójcy. Osobiście czytałem je z przyjemnością, niemniej czytelnicy o nieco wrażliwszych duszach i delikatniejszych gustach mogą poczuć się nieco zniesmaczeni.

Zapraszamy na poniższe podsumowanie.

Podsumowanie:

„Bicz Boży” jako całość, to naprawdę dobra, interesująca książka. Rozkładając ją na czynniki pierwsze, można natknąć się na kilka mankamentów, które jednak nie przeważają nad zaletami i nie psują ogólnego, pozytywnego wrażenia. Niepokojący wydaje się fakt, że forma Jacka Piekary niebezpiecznie faluje ostatnimi czasy; po napisaniu niezłych „Wież do Nieba”, zaniżył poziom „Dotykiem Zła”, by powrócić do najlepszych czasów recenzowaną przeze mnie pozycją. Idąc tym tropem rozumowania, następna część, czyli „Głód i pragnienie” nie będzie powalał poziomem… To rzecz jasna nieco żartobliwy sposób przewidywania, aczkolwiek… Obym się mylił.

Opis Wydawcy:

Oto dwie minipowieści, których bohaterem jest Mordimer Madderdin, pełen wiary i zapału młody inkwizytor.

Dlaczego bogaty kupiec pragnie utopić we wrzącej smole ubóstwianego synka? Dlaczego zacny patrycjusz w okrutny sposób zabija ukochaną żonę? Mordimer Madderdin musi wyjaśnić jaka siła popycha ludzi do czynienia bezrozumnego zła.

Mordimer wpada w miłosne sidła zastawione przez śliczną i uroczą góralkę. Jak długo wytrzyma inkwizytor którego nazywa się „miodowym placuszkiem“ i „szafranową babeczką“? I jak długo wytrzyma, by kierowany świętym obowiązkiem, nie zajrzeć do szafy pełnej trupów?

okładka

„Ja, Inkwizytor. Bicz Boży”

O Autorze książki:

autor

Jacek Piekara(ur. 19 maja 1965 w Krakowie) – polski pisarz fantasy, dziennikarz i redaktor czasopism o grach komputerowych („Świat Gier Komputerowych”, „Gambler”, „Click!”, „GameRanking”, pseudonim: Randall), a także redaktor naczelny czasopisma „Fantasy”. Studiował psychologię i prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Emigrował do Wielkiej Brytanii. Obecnie mieszka w Warszawie. Publikował pod pseudonimem Jack de Craft. Debiutował w sierpniu 1983 opowiadaniem Wszystkie twarze szatana na łamach miesięcznika „Fantastyka”. Jego pierwszą powieścią był Labirynt (1987). Obecnie znany głównie z cyklu opowiadań o czarodzieju Arivaldzie z Wybrzeża oraz opowiadań o Mordimerze Madderdinie… Współpracował przy tworzeniu scenariusza gry komputerowej Książę i Tchórz, w której występuje Arivald – postać z jego opowiadań. Z czołówką polskich aktorów pracował jako reżyser dubbingów, prowadził również autorskie programy w radiu WAWA.


 

Podsumowanie
Recenzja książki: Ja, Inkwizytor. Bicz Boży
PlusyNagroda
  • Renesans serii
  • Pierwsza pełnoprawna powieść o Mordimerze
  • Historia
Recenzja książki: "Ja, Inkwizytor. Bicz Boży"
Minusy
  • Tradycyjny już wątek ponadnaturalny
  • Kiedy wreszcie doczekamy kontynuacji Łowców Dusz?
Ocena

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama