r e k l a m a
StartRecenzjeKsiążkaRecenzja książki: "Ja, Inkwizytor. Dotyk zła"

Recenzja książki: „Ja, Inkwizytor. Dotyk zła”

Któryż to już raz przedzieram się przez przygody dzielnego Mordimer Madderdina, aby podzielić się z czytelnikami najnowszą, szczegółową recenzją? Doprawdy, można powoli zacząć gubić się w ilości tomów, zawierających w sobie inkwizytorskie historie – zwłaszcza, jeżeli popatrzeć na ich pogmatwaną chronologię. Momentami zastanawiam się, czy dożyję szczęśliwych czasów, w których Saga Inkwizytorska zostanie uporządkowana i zakończona, jednocześnie zajmując należne jej miejsce w panteonie polskiej fantasy.

I nie myślcie, że czepiam się li tylko z samej radości wbijania szpilek słynnemu literatowi. Nie, po prostu każda kolejna książka, niezależnie od swojego poziomu literackiego, czyni z Mordimerem to samo, co Jedyny Pierścień z Bilbo Bagginsem – rozsmarowuje go niczym masło na zbyt dużej kromce chleba. A, że owy poziom często pozostawia „wiele” do życzenia, sytuacja pogarsza się jeszcze bardziej.

Poza tym – na co jak na co, ale na kreatywność Piekary w dłuższych opowiadaniach nigdy nie mogłem narzekać. Zazwyczaj jest to spory plus, stawiany przy nazwisku pisarza, niemniej w tym konkretnym przypadku… Demony, nadprzyrodzone istoty, oszaleli mordercy i inne cuda wypadają na scenę w iście szaleńczym tempie. Wszystko byłoby w porządku, aczkolwiek w „Ja Inkwizytor. Dotyk Zła” Mordimer jest przecież zwykłym szczylem! Prowincjonalnym inkwizytorem, wykonującym polecenia przełożonych, „młodym” od najgorszej roboty – a przynajmniej powinien taki być, jeżeli miałby zyskać pozory wiarygodności. Tymczasem okazuje się, iż główny bohater już od najmłodszych lat rozwiązuje sprawy, które nawet najtęższym umysłom z Wewnętrznego Kręgu sprawiłyby problem. Niedorzeczność, w którą autor brnie dalej i dalej, z każdą następną wydaną książką?

Przejdźmy jednak do meritum sprawy, czyli do omawianej przeze mnie pozycji. Powiem wprost i bez ogródek – „Dotyk zła” to jeden z najsłabszych tomów z przygodami Mordimera, jakie ukazały się dotychczas. Podzielony jest tak samo, jak poprzednik – na dwa długie utwory, nazywane gdzieniegdzie „minipowieściami”. O ile pierwszy z nich broni się w miarę oryginalnym pomysłem i przyzwoitym wykonaniem (ale nadal jest to po prostu przyzwoity, średni poziom), o tyle drugi… Cóż… Jest przeraźliwie nudny, schematyczny i przewidywalny. Chyba nie muszę wam mówić, jak rozwiążą się problemy Mordimera z zakwaterowaniem? Tak, tak, zgadliście – hoża dziewoja o imponujących kształtach, zaproponuje mu gościnę u siebie, oczywiście oferując nie tylko skromny posiłek i byle kącik do spania, a o wiele więcej. I to w sytuacji, gdy nie szukał żadnej pomocy! Ot, panienka na niego wpadła i po pewnym czasie, nasz dzielny inkwizytor może być ustawiony praktycznie na całe życie. Niesamowity łut szczęścia, zaiste.

Mordimer – tak po ludzku – zaczyna już powoli denerwować czytelnika swoim zachowaniem. „Wieże do nieba”, część poprzednia, była utrzymana w dużo ciekawszym i rozsądniejszym tonie – tutaj zaś autor, mówiąc kolokwialnie, popłynął. Zazwyczaj to, co imponuje niedojrzałemu nastolatkowi, wywołuje ziewnięcie i grymas zażenowania u dorosłego czytelnika. Pna Jacek Piekara powinien zdecydować się, czy zależy mu na jak największym strywializowaniu swojego cyklu, czy też chciałby przekazać odbiorcom coś więcej, niźli parogodzinną, wątpliwą rozrywką. Bo wszystko można czynić – nawet chędożyć co drugą napotkaną pannicę – tylko trzeba to robić z klasą. Przykład wiedźmina się kłania.

Pragnąłbym przejść teraz do zalet pozycji – nie ma ich niestety zbyt wiele. Skoro nawet poczciwy i dobrze znany Mordimer zaczyna złościć i irytować (a wskazywałem go jako „plus” chyba przy wszystkich dotychczasowo recenzowanych książkach z cyklu inkwizytorskiego) to znak – posługując się kultowym powiedzeniem księdza Natanka – że coś się dzieje. Jedynie pierwsze opowiadanie ratuje całokształt od wystawienia cenzurki „fatalny. Nie oczekujcie jednak zbyt wiele – to po prostu poprawnie skonstruowany utwór, jakich multum w dorobku autora. Bardzo interesująca idea, średnie wykonanie, schematyczny Mordimer, zachowujący się władczo i przenikliwie w stosunku do otoczenia, w ostatecznym rozrachunku postępujący zgodnie z nakazami sumienia i wiary. Parę postaci pobocznych, kilka nietuzinkowych zdarzeń (jak chociażby odebrany poród. Niestety Piekara poskąpił szczegółowego opisu)… Nic szczególnego. Zwyczajna, rozrywkowa opowiastka, w sam raz do przeczytania przed przyłożeniem głowy do poduszki.

Zapraszamy na poniższe podsumowanie.

Podsumowanie:

Jak łatwo wywnioskować z recenzji, „Dotyk Zła” nie jest pozycją, którą będę wspominał po latach z kręcącą się w oku łezką. Wręcz przeciwnie – muszę uznać ją za: po pierwsze, ogólnie słabą i niedopracowaną literacko, a po drugie, najgorszą z dotychczasowych części przygód inkwizytorskich. Pozostaje mieć nadzieje, że to tylko jednorazowy „wybryk” ze strony Piekary, a nie zapoczątkowanie tendencji zniżkowej, kontynuowanej w kolejnych tomach. Chcecie się przekonać? Czytajcie kolejne recenzje oczywiście na Zajawkarz Home Site!

Opis Wydawcy:

Oto dwie minipowieści, których bohaterem jest Mordimer Madderdin, pełen wiary i zapału młody inkwizytor.

Dlaczego bogaty kupiec pragnie utopić we wrzącej smole ubóstwianego synka? Dlaczego zacny patrycjusz w okrutny sposób zabija ukochaną żonę? Mordimer Madderdin musi wyjaśnić jaka siła popycha ludzi do czynienia bezrozumnego zła.

Mordimer wpada w miłosne sidła zastawione przez śliczną i uroczą góralkę. Jak długo wytrzyma inkwizytor którego nazywa się „miodowym placuszkiem“ i „szafranową babeczką“? I jak długo wytrzyma, by kierowany świętym obowiązkiem, nie zajrzeć do szafy pełnej trupów?

okładka

O Autorze książki:

autor

Jacek Piekara(ur. 19 maja 1965 w Krakowie) – polski pisarz fantasy, dziennikarz i redaktor czasopism o grach komputerowych („Świat Gier Komputerowych”, „Gambler”, „Click!”, „GameRanking”, pseudonim: Randall), a także redaktor naczelny czasopisma „Fantasy”. Studiował psychologię i prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Emigrował do Wielkiej Brytanii. Obecnie mieszka w Warszawie. Publikował pod pseudonimem Jack de Craft. Debiutował w sierpniu 1983 opowiadaniem Wszystkie twarze szatana na łamach miesięcznika „Fantastyka”. Jego pierwszą powieścią był Labirynt (1987). Obecnie znany głównie z cyklu opowiadań o czarodzieju Arivaldzie z Wybrzeża oraz opowiadań o Mordimerze Madderdinie… Współpracował przy tworzeniu scenariusza gry komputerowej Książę i Tchórz, w której występuje Arivald – postać z jego opowiadań. Z czołówką polskich aktorów pracował jako reżyser dubbingów, prowadził również autorskie programy w radiu WAWA.

Podsumowanie
Recenzja książki: Ja, Inkwizytor. Dotyk zła
PlusyNagroda
  • Pierwsze opowiadania
  • Niezła intryga
Recenzja książki: "Ja, Inkwizytor. Dotyk zła"
Minusy
  • Nuda
  • Schematyczny główny bohater
  • Nadmierne rozciągnięcie cyklu
Ocena

Podsumowanie i ocena końcowa

Autor publikacji

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

Autor publikacji

Reklama